Teatr Przebudzenia – tekst Moniki Dawidziuk

Teatr umiera. Tak jak świat. Działania systemów politycznych, społecznych, religijnych, bankowych wywołują w ludziach opór, gniew, agresję. Wybuchają wojny. Zaczynamy wychodzić na ulicę, w proteście. Krzyczymy głośno- „NIE!” „STOP!”. „NIE!”- systemowi. „NIE!”- manipulacji, „NIE!” – władzy. Ale samo „NIE!” – już nie wystarczy. Agresja rodzi agresję. Koło się zamyka. Błędne koło. Koło błędów. A może chwila zatrzymania, autorefleksji? O co tak naprawdę chodzi tym społecznym „pospolitym ruszeniu?” Za czym tak naprawdę goni, czego szuka, czego pragnie ten wzburzony tłum? Przeciwko czemu, komu tak naprawdę się buntujemy? Kto wychodzi na ulicę. Kim są Ci, którzy protestują? Kim są Ci, przeciw którym ów protest ma miejsce? Odpowiedź jest jedna. To my – ludzie. Po tej czy tamtej stronie barykady stoi ten sam JA – człowiek. I należy to powiedzieć głośno – to ja ponoszę osobistą odpowiedzialność, za cierpienie, które odczuwam, i nie ważne czy odgrywam w nim rolę kata czy ofiary. To wciąż ten sam scenariusz. Atakuję, potem się bronię. A przed czym, przed kim tak uciekam, czy kogo z taką zaciętością ścigam, by wymierzyć „słuszną” karę? Jakie pole zasilam swoim udziałem w tym swoistym „dance macabre” (tańcu ze śmiercią)? Jakiej części samego siebie nie akceptuję, z czym w sobie boję się skonfrontować? Co ukrywam pod tym uprzejmym lub wściekłym grymasem twarzy? Kim ja tak naprawdę jestem? Dlaczego jestem? Po co jestem? Pytania pierwsze, podstawowe, święte… Kiedyś teatr służył celebracji owego sacrum, świętował tajemnicę życia. Ludzie w radosnych roztańczonych i rozśpiewanych pochodach zbierali się, by wspólnie przeżywać katharsis, oczyszczać duszę, dzielić radość i boskość. Teraz teatr zamknął się w strukturze, obwarował się murami, żelazną kurtyną oddzielił artystów od widzów, zamknął spontaniczny taniec uczestników rytuału w komfortowych fotelach i kazał posłusznie czekać na koniec spektaklu, by brawami podziękowali artystom za „show”, za które musieli zapłacić. Biznes! Marketing! Ściema! Taka jak wszędzie. System praw i obowiązków zamroził w klatkach komfortu i porządku niemal wszystkie dziedziny naszego życia. Oddzielił mężczyzn od kobiet, dobro od zła, sztukę od życia. Żyjemy w świecie dwóch kolorów. Mamy do wyboru czerń albo biel. Ale czy na pewno? I co to jest ten „system”? Przeciw czemu teraz krzyczymy „NIE!” ? Nazywajmy rzeczy po imieniu – ten system to JA! Nikt inny! To ja swoim małym, spolegliwym, leniwym i egoistycznym „ja” stwarzam ten system. Czyli klatkę, która mnie więzi w iluzjach na własny temat. I co teraz? Jak z tego wyjść? Gdzie iść? Systemy religijne, społeczne, polityczne dają gotowe odpowiedzi, ale coś sprawia, że nas już to nie zadowala. Człowiek się przebudza. Potrzebuje autentycznego spotkania z sacrum. Potrzebujemy powrócić do źródeł naszej mocy. Potrzebujemy nowego rytuału i nowego katharsis. Na miarę i potrzeby naszych czasów.

Scena jest gotowa na przyjęcie każdego. Była taka od zawsze. Scenografia też. Spójrzmy na niebo nad naszymi głowami, poczujmy ziemię pod stopami. Rozejrzyjmy się wokół. Jak bardzo Matka Natura zadbała o nas ludzi. To ona ustawiła filary drzew, rozłożyła kwietne dywany, zwołała chóry ptaków. Towarzyszy nam od wieków. Jest otwarta i kochająca jak Matka. Akceptuje wszystko co robimy i nie wystawia nam rachunków za pobyt. A mogłaby. „How much for the love”? Nie ma takiej ceny… A my co? My wykorzystujemy jej szczodrość. Egoistycznie i bez skrupułów. Póki co nasze działanie ogranicza się do bezmyślnej, zachłannej destrukcji środowiska. Zamiast żyć – uprawiamy konsumpcję, zamiast kreacji – dewastację. I teraz dochodzimy do punktu, w którym zaczynamy zjadać siebie nawzajem. Ludzkość zaciska pętle wokół własnej szyi. I komu tak naprawdę robimy na złość?!!!! Spójrzmy w lustro. I przejdźmy na drugą stronę. „Podążajmy za białym królikiem…”

W Szamanicznym Teatrze Przebudzenia otwiera się nowa przestrzeń. To miejsce, dom, pole kreacji i transformacji gotowe przyjąć każdego, kto jest gotowy, by zobaczyć, usłyszeć, odczuć na własnej skórze odpowiedzi na pytania, które nie pozwalają mu żyć w spokoju i harmonii. To Modra Rzeka w Nowej Morawie. Miejsce, gdzie od roku działa Tantra Serca – artyści życia… Należy przypomnieć definicję angielskiego słowa „act”, od którego wziął się aktor. „Act” znaczy DZIAŁAĆ. Nie ma czasu na odgrywanie napisanych przez kogoś prawd objawionych. Aktor to ktoś kto DZIAŁA. W Modrej Rzece się działa. Codziennie. W ciągłym kontakcie z Naturą i głębokim uszanowaniu Matki Ziemi. Z jej pomocą i przewodnictwem. We wspólnym akcie kreacji, jakim jest życie. Dla całego świata, odsuwając na bok własne małe „ja-mnie-moje”. Tu świecą prawdziwe gwiazdy. Te na niebie. W Szamanicznym Teatrze Przebudzenia nie ma miejsca na patetyczne koturny „ego”, na teatralne maski z przyklejonymi uprzejmymi uśmiechami i kostiumy pozycji społecznych. Tu wędrujemy na bosaka, ubrani we własne ciało, a kierunek jest – bez celu do celu… Bez ustalonej choreografii, przy dźwiękach szamańskich bębnów, krok po kroku nasze ciało się budzi, odkrywając swój własny taniec. I tańczy, ucząc nas tańca naszego życia. A my ufamy- słuchamy i słyszymy jego wskazówki i idziemy dalej, w głąb siebie. Uwalniamy swój prawdziwy głos, otwieramy gardło i zaczynamy wyrażać siebie. I akceptujemy, uczymy się przyjmować wszystko, co przychodzi. Pojawia się gniew – krzyczymy, pojawia się smutek – płaczemy, pojawia się radość- śmiejemy się do łez. I nie zaczepiamy się na niczym. Nie ma czasu ani miejsca na ocenę. Wyrażamy się do końca i wędrujemy dalej. I przychodzi radość. Z radością – w spontanicznym tańcu naszego wewnętrznego dziecka budzimy naszą duszę, która zaczyna śpiewać. Swoją własną pieśń. Tej melodii nikt z nas wcześniej nie słyszał. Nie mógł słyszeć. Jest pierwsza, jedyna, niepowtarzalna. Tak jak każdy z nas. Ta pieśń czekała do tej pory, żeby być usłyszana. I wreszcie jest. Tak jak my: JESTEŚMY. W KOŃCU JESTEŚMY. Docieramy do źródła. Celu bez celu naszej wędrówki – NASZE SERCE SIĘ OTWIERA. Po raz pierwszy. Tak naprawdę. Budzi się do życia. A my słyszymy jego bicie. Rytm i tępo. Ono bije w pełnej harmonii z Ziemią. A towarzyszy mu śpiew ptaków, szum drzew, dźwięk płynącej wody, śpiew wiatru, muzyka kosmosu.. I to bezcenne poczucie – „JESTEM”. I miłość i wdzięczność i że ze mną jest cały świat. Że jesteśmy jednością… Wszechogarniająca OBECNOŚĆ! Narodziny nowego świata, nowego mnie. Bycie tym kim jestem – chyba najpiękniejsza do odegrania rola na scenie życia. Narodziny Nowego Człowieka. I gotowość na spotkanie z drugim człowiekiem. Tym razem w polu miłości. Nie ma innego. Idę dalej I wydarza się kolejny cud – patrzę sercem. I widzę sercem. Widzę Ciebie – „I SEE YOU”- mówię do Ciebie – ty, który mnie teraz słyszysz. Bo moje serce czuje twoje. Moje oczy widzą twoje. Moja dłoń spotyka twoją i jesteśmy razem. Przebudzeni do życia, gotowi by działać. Razem… Dla wszystkich czujących istot…

TAKI JEST SZAMANICZNY TEATR PRZEBUDZENIA

TAKI JEST NOWY ŚWIAT