Krzysztof

Co dała mi tantra?

Co dała mi tantra?
He He 😉 np.
•    ośli śmiech, którego nie mogę powstrzymać, a który trzęsie całym moim ciałem;
•    radość, lekkość i spokój przebywania z samym sobą; 
•    przeżywanie wzruszenia ogarniającego całe moje ciało do tego stopnia, że płaczę jak bóbr i daję Mariuszowi kartkę z inspiracją do przeczytania, bo sam nie jestem w stanie zrobić nic więcej…
•    rozpierająca (ciało) duma  z kolegi w dojo, który dostaje promocję na  pomarańczowy pas;
•    ogromna wewnętrzna potrzeba, na poziomie ciała, współtworzenia i uczestniczenia we wspólnocie „ludzi dobrej woli” ( hasło mocno nadwyrężone na przestrzeni ostatnich dwóch tysięcy lat, ale odkrywane przeze mnie na nowo 😉

Jest to najwspanialsza przygoda jaka mi się przydarzyła w życiu – wędrówka w głąb siebie w Waszym towarzystwie (nie spodziewałem się, że w takim małej istotce jak ja mieści się cały wszechświat… 🙂
Trudno mi sobie wyobrazić gdzie bym teraz był, gdybym na swej drodze nie spotkał Was – Gayu i Mariuszu…
Osiem miesięcy przed moim pierwszym warsztatem – to już dwa i pół roku temu, rozstałem się z Anią, matką moich dwóch córeczek – Marianki i Nataszki.
Po miesiącu siedzenia w domu w odrętwieniu, zatopiłem się w związek, który dawał mi „stabilność” i „poczucie bezpieczeństwa” – pół roku codziennego wieczornego oglądania filmów w towarzystwie mojej wybranki (nota bene koleżanki z mojej podstawówki) oraz czteropaka piwa na głowę – taka wieczorna medytacja…
Poza tym, niedługo przed pierwszą tantrą, po niemal roku, moja psychoterapeutka skończyła moją terapię stwierdzając, że musimy zrobić sobie przerwę, bo nie jest w stanie wydobyć ze mnie emocji – wszelkie moje wątpliwości w tej kwestii rozwiała pierwsza medytacja dynamiczna… 😉
Minęło prawie dwa lata od naszego . W tym czasie, korzystając z praw fizyki, poddałem się inercji i dotarłem do obecnego miejsca ogołociwszy się ze wszelkich posiadanych „dóbr materialnych” (ciekawe, że dobrem ludzie nazywają coś, co nas więzi…;). Teraz, mając za cały mój majątek plecak i kilka kartonów schowanych u znajomej, czuję się wolny i szczęśliwy – umiem śmiać się, płakać, kochać, cieszyć się szczęściem innych i to wszystko w zgodzie z sobą samym. Dzięki Mayaquen poczułem jak bliskie mi są moje córeczki, a dzięki Waszej z nią relacji „zmiękłem” w kontakcie z Marianką i Nataszką 😉
Mam oczywiście drugą stronę – mojego kurwa mać faszystę pierdolonego!!!!!!!!, którego nadal integruję i w końcu to zrobię – najważniejsze dla mnie jest jednak to, że mam świadomość jego istnieniu i coś z tym robię 🙂

Teraz, będąc z Sibylle – tantryczną kobietę bez serca (jak powiedziała Gaya), którą kocham jak  diabli (z głowy – jak powiedziała Gaya ;P ;))) i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nam się udało (o ile mnie to wcześniej nie zabije to moje szczęście ;), przepracowuję w Realu to, czego doświadczyłem na tantrze, a jednocześnie pewnie odkupuję moje winy ( tego Gaya jeszcze nie powiedziała, ale mogła ;)))))

Nadal poszukuję konkretnego zajęcia w życiu jednak już wiem, jaki jest mój kierunek, że będzie to związane z jednoczeniem ludzi, z tworzeniem miejsc spotkań gdzie będą mogli się spotkać, podładować akumulatory i nieść tę energię w świat przekazując ją innym.

Był moment, że szukałem miejsca, gdzie mógłbym zacząć – był moment, że je niemalże znalazłem…niemalże…

Teraz wszystko wskazuje na to, że muszę sam stworzyć takie miejsce/miejsca z ludźmi na to gotowymi dając moją energię i działanie – a wiem to dzięki Wam Gayu i Mariuszu. Dziękuję za to co było i za pomoc w dotarciu do odczuwania, że istnieje tylko tu i teraz.

Moją misję w tym życiu udało się zawrzeć w jednym zdaniu Ani Waszkielewisz w wyniku 1,5godzinnej sesji LP. A oto ono:

„Celem mojego życia jest głęboki intuicyjny kontakt z ludźmi aby żyli w wolności, harmonii, szczęściu i połączeniu z Ziemią”

Dziękuję Wam za wszystko a w szczególności za przypierdalanie!!! Nikt w moim życiu nie robił tego z takim sercem jak i miłością jak Wy.
Kocham Was.

Krzys