Bartosz, „Wędrówka Zakochanych” 2022
Każdy ma swoją historię, która w ten czy inny sposób wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości i relacji. Kogo lubimy, z kim się wiążemy, od kogo stronimy lub do czego się nie możemy przekonać. Czasem za kimś możemy iść w ciemno a z kolei ktoś inny tak wkurwia, że bardziej się nie da.
Możemy uważać się za tolerancyjnych, oczytanych, obiektywnych – ale czy przypadkiem tym samym nie stronimy od konfrontacji sami ze sobą. Na ile znamy swój cień, jak głęboko możemy się z nim skontaktować będąc przy sobie a nie już na głowie innych?
A gdyby ktoś nam powiedział, że wszystko jest dużo prostsze i każda zmiana jest możliwe pod warunkiem, że jedyną drogą jest miłość/prawda ?
Od jakiegoś czasu często powtarzam w różnych rozmowach, że miłość nie jest dla cieniasów.
I tak myślę, że w dzisiejszych poplątanych czasach gdzie mamy natłok wszystkiego wszędzie – wbrew pozorom mamy aż 2 wyjścia.
Są to drogi:
1. Strachu – „Mam najgorzej na świecie, nikt mnie nie rozumie, moje dzieciństwo to jedna wielka trauma, on mi to zrobił, ona mi to zrobiła, nie mam siły, boje się, nikt mnie nie rozumie, ona blokuje energię w związku, on blokuje, ja robię wszystko, oni nie robią nic, nikt mnie nie rozumie, nikt nie doświadczył tego co ja, mój mrok najmroczniejszy a myśli najczarniejsze – ogólnie „idzie zima zła” przez całe życie… Zła?
A teraz zapytajmy siebie – ile mamy interesu w tym by tak było? Jak bardzo nie chcemy wziąć odpowiedzialności za siebie i swoje życie, że szukamy za każdym razem kogoś kto będzie chodzącym wytłumaczeniem naszego strachu, niedoli i udręki. Jak bardzo trzymamy się tej roli przebiegłej ofiary jak Gollum pierścienia. Tak tak bycie ofiarą to taki „nasz skarb”. Ktoś pocieszy, będzie współczuł, coś będziemy mogli sobie usprawiedliwić a przede wszystkim można wiecznie kogoś lub coś winić mając nadzieję na parasol bezpieczeństwa innych. Hmmm?
A gdyby wszystkie słowa – „nie mam siły, boje się, mam dość, nie mogę, nie potrafię”, nie czuje się dobrze zamienić na słowo:
– Nie chcę – 😉 Nieźle co? 😉
2. Miłość – na pierwszy rzut oka brzmi banalnie… ale.
Ale czy potrafisz odpowiedzieć lub zapytać sam siebie – Jak ja blokuję energię w moim związku, moim życiu, czego się boję naprawdę, po co mi strach i bycie ofiarą? („Ja nie jestem ofiarą?” – jesteś jeżeli potrzebujesz innych do tłumaczenia siebie lub kondycji czegokolwiek) czy potrafię spojrzeć na potrzeby partnera, innych ludzi, czy potrafię z miłością powiedzieć – Nie lub stop, czy potrafię docenić jak ktoś z miłością do mnie to mówi. Czy jestem odpowiedzialny za wszystko co się dzieje w moim życiu, czy jestem kreatorem a może aktorem, który za role samego siebie zajmuje bezpieczne 4 miejsce?
A gdyby za nami podążała kamera – jak by wyglądał film dokumentalny o nas samych?
W dzieciństwie mieliśmy swoich ulubionych bohaterów, dzięki którym przeżywaliśmy niesamowite przygody.
Oczywiście były to przygody, gdzie wszystko było proste, bohater nie musiał walczyć, pokonywać własnych słabości, nie był poddawany próbom, nie było walki dobra i zła, światła i cenia. Była pogoda umiarkowana, ciśnienie wynosiło 1013 hektopaskali i ogólnie było miło… 😂
Oczywiście, że nie!!!! – każdy bohater miał próbę ognia, moment gdy w sobie toczył największą walkę. W tym właśnie ogniu dochodzimy do istoty siebie – integrujemy mrok i światło. Wybierając miłość odkrywamy ile mocy jest w cieniu i jak mało wątpliwości i prostoty rzucając na wszystko światło. W tych momentach kiedy nie jest łatwo, gdzie wszystko wydaje się nie mieć sensu a strach się panoszy jak chce, braknie siły i uciekamy przed mrokiem – to jest ten moment. Próba ognia w której odradzamy się jak Feniks wykuwając co najlepsze w nas samych. Stali nie hartuje się w temperaturze pokojowej.
Wybór należy do nas, nawet jak 100 razy zgubimy drogę.
Bartosz