Anna, Szkoła Tantry Serca, 2-letnia Formacja Psychodynamiki Relacji i Komunikacji Ciała, sp. 2, 2023

Wielką transformującą przygodą na tym skomplikowanym, ale niezwykle pięknym szlaku zwierzeń jest możliwość przekraczania granic własnych lęków i wyrzucania na światło dzienne zastanych tam nieodkrytych tajemnic.

Właśnie takie doświadczenie przyniosło mi spotkanie z grupą wyjątkowych dusz, które potrafiły tworzyć bezpieczną przestrzeń zaufania, w której każdy mógł otworzyć się na swoje najgłębsze obawy.

Pełna obaw, które podsuwała „głowa”, wkroczyłam do miejsca pełnego wzajemnych uznających spojrzeń, wiedziałam, że znajduję się w wyjątkowym miejscu. Uśmiech na twarzach obecnych tam osób zapowiadał coś więcej niż zwykłe spotkanie. To grupa ludzi gotowych na odkrywanie siebie nawzajem, bez oceniania, bez oczekiwania czy uprzedzeń.

Ćwiczenia rozpoczynały się od delikatnych dźwięków, jakby muzyczna próba, ale wkrótce przenikały w głośniejsze nuty, intensywniejsze rytmy. Każdy ruch to inna historia uwięziona w ciele. Bo ciało jest jak sejf, który skrywa nasze emocje, a my jesteśmy jak głupcy tego świata, którzy zapomnieli o kluczu do niego. Każde ćwiczenie to jak rozpalanie ogniska – mały płomyk, który potrafił rozpalić ogień odwagi i autentyczności.

Spotkanie było podróżą przez własne lęki i wstyd. I do dzisiaj nie wiem co jest pierwsze i ważniejsze.

Wstyd? Lęk? A może to mroczny tandem, który trzyma mnie w żelaznym upiornym uścisku i nie pozwala rozkwitnąć. To on podpowiada gotowe odpowiedzi, tworzy historie bez dat i spojrzenia innych, których nawet nie ma. Taka magiczna trucizna, która powoli wysysa życie i nawet nie zauważysz jak powoli gaśniesz…

Każda opowieść była kroplą, która powoli spływała na każdego z nas, by unosić się po naszej wspólnej przestrzeni. W tych chwilach ludzie stawali się dla siebie nawzajem światłem, lustrem a może i cieniem, które docierało w kąty naszej duszy.

Była to przestrzeń bezpieczna i pełna akceptacji. Głosy, które rozbrzmiewały w tym czasie, były pełne nauki, mądrości, współczucia i zrozumienia. Spotkałam tam ludzi, którzy nie tylko słuchali, ale też słyszeli – dosłownie i emocjonalnie. To było magiczne uczucie, jakby znaleźć swój długo zagubiony głos czy nić porozumienia. To uczucie ciepłe, rozgrzewające jak przytulny kąt na zapiecku.

Opuszczenie tego miejsca było trudne. Każdy powód aby opóźnić wyjazd był dobry. Tęsknota, którą czułam rozgrzewała moje ciało, a jednocześnie ciepły wir wysysał mi serce, słowa, spojrzenie.

Chciałabym, by takie spotkania trwały wiecznie i nigdy się nie kończyły. Ale choć odseparowane od reszty świata, te kilka dni spędzone razem miało ogromną moc transformacji. Wszystkie nasze lęki i wstyd i obawy znalazły swoje miejsce na polu wzajemnego szacunku i zrozumienia.

To spotkanie dało mi siłę, by pokonać własne ograniczenia. Zamiast bać się, że inni osądzą mnie za moje słowa, wygląd, spojrzenie, teraz wiem, że mogę ufać, że zostanę przyjęta z otwartymi ramionami. To miejsce stało się oazą, w której każdy mógł znaleźć swoje lekarstwo i uzdrowienie.

Dlatego teraz, gdy patrzę na ten papier, widzę w nim nie tylko słowa, ale także odzwierciedlenie spojrzenia, które kiedyś poznałam. Spojrzenia pełnego akceptacji, które przemienia lęki w odwagę, a wstyd w siłę. Dzięki tej niewielkiej grupie ludzi, ta pokorna kartka staje się przestrzenią bezpieczną, napełnioną potężną energią zaufania.

To nie było tylko spotkanie, ale także lekcja. Lekcja, że gromadzenie się w bezpiecznej przestrzeni zaufanych osób może być najskuteczniejszym narzędziem transformacji. To dowiodło, że moja biblioteka domowa jest bogata, ale cóż z tego kiedy samo czytanie napełnia nas nadzieją, a ciało jako zgęstek energetyczny pozostaje dalej zablokowane.

Dziękuję, że mogłam być częścią tego niewiarygodnego procesu wzajemnego odkrywania i wzrastania.