Renata
Delikatnie kładę się na podłodze. Bez pośpiechu. Próbuję się przygotować na coś na co w mojej głowie przygotować się nie da.. Śmierć. Istnieje. Jest obok. Dotyka wszystkich. Na wszystkich czeka… ale dlaczego niby na mnie też? W tej chwili? Nie. Ja nie jestem gotowa. Nie. Zbyt wiele mam jeszcze do zrobienia.
Delikatnie kładę się na podłodze. Bez pośpiechu. Próbuję się przygotować na coś na co w mojej głowie przygotować się nie da.. Śmierć. Istnieje. Jest obok. Dotyka wszystkich. Na wszystkich czeka… ale dlaczego niby na mnie też? W tej chwili? Nie. Ja nie jestem gotowa. Nie. Zbyt wiele mam jeszcze do zrobienia. Jestem za młoda. Jeszcze nie zostałam matką, a przecież tak bardzo chciałam. Jeszcze tyle podróży do przebycia. Tyle dotyków. Tyle uśmiechów. Tyle upadków. Tyle wzlotów. Jeszcze nie odnalazłam swojego miejsca. Nie spełniłam się w tak wielu aspektach…. i niby właśnie teraz mam odchodzić????
Słyszę muzykę. Bębny wprawiają moje ciało w drgawki. Jest mi zimno. Słyszę wilki. Kolejne drgawki. Czuję jak zbliża się koniec. Zaczyna się walka ze śmiercią o moje cenne (jak się niespodziewanie okazało) życie. Wyszarpuje moje ciało z objęć skostniałej postaci. Chcę je rozszarpać zanim ona zrobi to pierwsza. Krzyczę do niej, że to ja tu decyduję kiedy odchodzę! To ja!!!!!!
Niemoc. Czuję jak moje ciało się poddaje.
Stopklatka. Bliscy. Stopklatka. Uśmiech dopiero co poznanej osoby. Stopklatka. Dotyk. Stopklatka. Tęsknota….
Płacz. Rozpacz. I mnie już tu nie będzie? Nie będę już uczestniczyć w ich życiu? Nie będę doświadczać? Odchodzę i koniec?
Leżę w bezsilności.
Bierz! Bierz sobie wszystko. Skoro tak ma być to bierz.
Cichutkie łkanie w rozpaczy.
Podniecenie. Podniecenie??? Podniecenie. Ciekawość co będzie za chwile. Już nie mogę się doczekać tego nieznanego i nowego które nastąpi.
Zwątpienie. Chyba zwariowałam. To się nie dzieje. Drgawki. Przeszywające zimno. Spokój. I tak w kółko.
Ostatnia minuta życia. Wystukiwane sekundy przyspieszają i tak już galopujący oddech. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. Oczekiwanie. Niepewność. Przecież ja naprawdę mam tyle do zrobienia! Ostatnia sekunda.
Bum!
Cisza.
Spokój.
Zamieram w bezruchu i bezdechu.
Jak spokojnie tu! Jak cicho! Błogostan wypełnia mnie po brzegi.
I tego się po śmierci nie spodziewałam!
Następnego dnia przez opaskę zaciśniętą na oczach przedzierają się promienie długo wyczekiwanego słońca. Czuję jak ogrzewa moją twarz. Mam ochotę zerwać opaskę i wybiec na łąkę pełną dzikich kwiatów! Nerwowo wyczekuję na zielone światło. Dotyk. Ciepło. Słodycz. I otulający, szepczący głos: Witaj na planecie Ziemia.
Odlatuję. Piękne narodziny. Jestem.
Renata, warsztat szamański „Śmierć i Odrodzenie, czyli Drugi Brzeg i Spirala Życia”, Biały Dom, Antoniów, maj 2014