Przemek, warsztat szamański Wędrówka Bohatera, wizje
Znalazłem się wśród Indian gdzieś w wysokich ośnieżonych górach. Po chwili pozostała tylko jedna postać starego człowieka z pomalowaną rytualnie na biało twarzą. Był martwy, wiedziałem, że to ja. Moje zwłoki leżały na narach w łodzi. Łódź spływała wielką rzeką wśród coraz bardziej mroźnych gór do morza. Ujrzałem jak ogromna lodowa góra pęka i czułem, że za chwilę runie na mnie…
Znalazłem się wśród Indian gdzieś w wysokich ośnieżonych górach. Po chwili pozostała tylko jedna postać starego człowieka z pomalowaną rytualnie na biało twarzą. Był martwy, wiedziałem, że to ja. Moje zwłoki leżały na narach w łodzi. Łódź spływała wielką rzeką wśród coraz bardziej mroźnych gór do morza. Ujrzałem jak ogromna lodowa góra pęka i czułem, że za chwilę runie na mnie…
Gdzieś bardzo daleko, w górze ujrzałem moją przewodniczkę i pomyślałem, że przecież nie zostawi mnie tak zupełnie martwego… Nastała cisza, dookoła była tylko mroźna, wszechogarniająca srebrzysta biel bez początku i końca. Poczułem, że znalazłem się w ciepłym morzu, czekałem niecierpliwie na wynurzenie, narodzenie. Nagle usłyszałem szum fal bijących o brzeg i zobaczyłem stojącą na brzegu Przewodniczkę, a za nią postać młodego mężczyzny. Wtedy zrozumiałem, że mój umysł znowu coś wymyśla, na coś czeka, szuka potwierdzeń i logiki podczas gdy rzeczywistość już dawno się dokonała, narodziłem się. Zacząłem się śmiać jak nigdy w życiu, głośno, radośnie, bez żadnych zahamowań, pojawiły się inne obrazy…