Marcin

Na Tantrze otworzyłem, a raczej uchyliłem tę tajemniczą bramę. Strumień energii mi nieznanej, przeszył każdą komórkę mego ciała, rozświetlił, rozwibrował. Nadał mocy. Pięknej, przyjaznej mocy.

Nutka niepokoju i wrażenie nieuchronności zdarzeń towarzyszą mi po warsztatach Tantry. Niepokój? Nieuchronność?  A radość, euforia, spokój, miłość? Co z nimi? Przecież właśnie tych emocji szukałem na warsztatach. I owszem,  znalazłem. Uchyliłem drzwi, o istnieniu których wiedziałem. Nie otwierając ich było mi w miarę dobrze, bez szału, ale dobrze. Czasem podsłuchałem, czasem zajrzałem przez dziurkę od klucza, ale nie otwierałem. Siły które tam były, były mi nieznane, zawsze mnie napawały niepewnością i ciekawością. Nie otwierałem. Po co? Jeszcze się stanie coś, co trudno będzie opanować.
A jednak. Ciekawość i głód uczuć wzięły górę nad asekuranctwem i ostrożnością.  Na Tantrze otworzyłem, a raczej uchyliłem tę tajemniczą bramę. Strumień energii mi nieznanej, przeszył każdą komórkę mego ciała, rozświetlił, rozwibrował. Nadał mocy. Pięknej, przyjaznej mocy. Jej intensywność  mnie pochłania i poraża jednocześnie. Odkryłem energię której zaprzeczyć już nie będę mógł, ona jest i we mnie istnieje. Czy tego chcę czy nie chcę. Stare nawyki krzyczą w mojej głowie: Zostaw, zamknij, nie wchodź. To Cię skrzywdzi. Jednak jak mam to zostawić? Udawać, że drzwi nie ma? Tak się już nie da. Więc? Głęboki oddech i łapię za klamkę.

Marcin